To punkt dla tych, z rezerwami czasu i pieniędzy, którzy duszą się podczas #socialdistancing i pragną tylko jednego – by się wyrwać gdzieś, gdzie jest inaczej. Niestety również dla Was mamy złe wiadomości. Nawet jeśli dane państwo otworzy się na turystów, nie oznacza to, że lokalne społeczności, które zostały dotknięte chorobą, będą gotowe na ich przybycie. Możemy być świadkami napaści na turystów. Będziemy spotykać się ze skrajnościami – w jednym rejonie będziemy bezpieczni, ale nie oznacza to, że kilkanaście, kilkadzięsiąt kilometrów dalej też będziemy miłymi gośćmi. Do tej pory Egipt i Tunezja słynęły z “turystycznych gett”. Jest szansa, że ten trend nasili się w krajach trzeciego świata. Dlatego większość ludzi zostanie w swojej najbliższej okolicy, również po to by wspierać lokalną gospodarkę.